Poprzednie moje posty były z braku czasu trochę lakoniczne, postaram się więc rozwinąć nieco swoje myśli i przedstawić Wam, co tak naprawdę zaszło w ten listopadowy weekend we Wrocławiu. Dosłownie "od kuchni", bo przez 3 dni pomagałem robić kanapki i rozdawać herbatę strudzonym wolontariuszom :-).
Przygotowania do festiwalu przebiegały dość sprawnie, na pewno ułatwieniem był fakt, że stołówka Politechniki, gdzie miała odbyć się impreza, przeznaczona jest do rozbiórki albo remontu, nie mieliśmy więc niepotrzebnych stresów w postaci rzeszy jedzących studentów.
Przegląd rozpoczął się w piątek. Tradycyjnie pierwszy dzień oznaczał największy ruch, pracowaliśmy więc nieustannie majstrując kanapki i herbaty. Udało mi się obejrzeć występy Basi Beuth, Ciszy Jak Tej oraz Tomka Jarmużewskiego, w przypadku pozostałych zadowoliłem się spoglądaniem na ekrany siedzących obok baru realizatorów. Od strony organizacyjnej wszystko było na tip-top i trzeba przyznać, że że nasze kanapkowe usługi jak najbardziej przypadły do gustu wolontariuszom i wykonawcom.
W sobotę spędziliśmy na stołówce PWr łącznie 12 godzin, obsługując dwa koncerty - konkursowy i wieczorny. Pierwszy z nich był o tyle fajny, że gromadził na scenie wielu moich znajomych – w tym debiutujące zespoły EKG i Poza Czasem. EKG zagrało żywiołowego Pielgrzyma, przyprawiając publiczność o potężne ciarki na plecach, Poza Czasem zaś zaprezentował pieśni łemkowskie. Strona z wynikami konkursu znajduje się tutaj, dodam tylko, że najbardziej cieszy mnie nagroda publiczności dla "Myśli rozczochranych", absolutnie zasłużona chociażby przez piosenkę o kamieniach :-). Koncert wieczorny zgromadził wiele wgórowych gwiazd, oczywiście ukoronowaniem dnia był występ Domu o Zielonych Progach
Niedziela przebiegła bardzo spokojnie, zagrało sporo znanych zespołów, aczkolwiek publiczność nie dopisała. Sekcji kanapkowa jednak nie narzekała, bo pracy było stosunkowo mało, a można było porozmawiać przy barze z wykonawcami. Jerzy Filar zadedykował nam nawet piosenkę, musiała mu posmakować herbata ;-). Absolutnie magiczny koncert dał Leszek Kopeć, nie spodziewałem się czegoś aż tak ciepłego. Miałem z nim okazję pogadać nieco o moich rodzinnych Kielcach, okazał się niezwykłym człowiekiem. Niedługo po 20:00 było już po wszystkim, Czerwony Tulipan zakończył swój długi występ i rozpoczęliśmy sprzątanie, a potem afterparty z gitarą.
Reasumując - było super :-).
UPDATE: Rozszerzona wersja powyższej relacji znajduje się na tej stronie. Brała ona udział w konkursie, który po dziś dzień (a mam na myśli marzec 2010) nie został rozstrzygnięty :(.
fajny blog:)
OdpowiedzUsuńprzy okazji - serdecznie zapraszam 30.stycznia na wieczór piosenki poetyckiej "musica poetica" w kawiarnii Capitolu ("ośrodek") - niekoniecznie jako tylko słuchacza. poszukuję ludzi którzy grają dla siebie, i chcieliby spróbować zagrać coś swojego albo "półswojego" też dla innych głodomorów poezji śpiewanej. mój telefon:888-666-985 albo meil: donat.kaminski@gmail.com
Rozesłałem wici o wieczorze piosenki, jeśli tylko świat się nie zawali, przyjdziemy posłuchać :)
OdpowiedzUsuńDzięki. To będzie bardzo fajny wieczór! Zagrają: Marcin Skrzypczak, Ryszard Słowicki, Bogumiła Kucharczyk Włodarek, Joanna Kaczmarek, Przemek Mazurek, Pomysły Znalezione w Trawie, Philip Fairweather, może dojedzie jeszcze Strasna Zaba.
OdpowiedzUsuń