wtorek, 11 maja 2010

Wspomnienie o Wojtku Bellonie

To już 25 lat, odkąd odszedł od nas Wojtek Bellon. Zmarł on 3 maja 1985 roku w jednym z krakowskich szpitali, uśmiercony przez niewyobrażalną bylejakość ówczesnej służby zdrowia. Jan Hnatowicz w niedawnym wywiadzie dla "Krainy łagodności" przyznał, że tej tragedii dałoby się uniknąć, że niesamowita osobowość zgasła ot tak, zdmuchnięta powiewem ludzkiej obojętności...

Można jednak odnieść wrażenie, że Wojtek nadal żyje. Przecież zbudował sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu. Wokół wciąż unoszą się dźwięki jego muzyki i strofy wierszy. My w dalszym ciągu śpiewamy o Bukowinie, o Skrzydlatej Pieśni i o Domu. Ani trochę nie zgasła idea wspólnych spotkań przy gitarze i wędrówek.

Dziś mamy okazję spotkać Wojtka na ławeczce pod Domem Kultury w Busku-Zdroju, skąd patrzy nieruchomymi oczyma na swoje ukochane Ponidzie. Pomyślcie czasem o Nim przy kolejnych akordach "Majstra biedy" albo "Sielanki"!

Zdjęcie i inspiracja – Marek Pietrzak

sobota, 8 maja 2010

Relacja z XX. Jubileuszowego Festiwalu ŁYKEND 2010

Dzień 7 maja upłynął we Wrocławiu pod znakiem poezji śpiewanej, tym razem w ramach XX Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej ŁYKEND 2010. Pierwotnie miał się on odbyć miesiąc temu, jednakże został odwołany z uwagi na smoleńską katastrofę. Koncert przeniesiono z dobrze wszystkim znanej Wytwórni Filmów do sali koncertowej Polskiego Radia, co odbiło się całkiem korzystnie na walorach dźwiękowych. Lista wykonawców była imponująca, stąd też publiczności nie brakowało.

Pierwszy na scenę wyszedł zespół Małżeństwo z rozsądku, pod przywództwem charyzmatycznego Roberta Leonharda. Szczerze mówiąc ich występ nie przypadł mi do gustu – pomimo nienagannego muzycznego warsztatu całość wydała mi się mało charakterystyczna i trochę nudnawa. Nie zabrakło oczywiście piosenki "Już czas" (zanim zaczniecie się z niej śmiać wiedzcie, że tekst napisał sam mistrz Leśmian!), będącej swoistą wizytówką Małżeństwa. Jako druga wystąpiła grupa Nasza Basia Kochana, złożona m.in. z Jerzego Filara i Wacława Juszczyszyna. Zagrali oni koncert wspomnień, przypominający atmosferę panującą 35 lat temu na Giełdzie Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Publiczność szybko rozgrzała się słysząc "Sambę", a słowa "Na spacer pójdę z psem na smyczy" przyjęła prawie owacyjnie. Ostatni z zaprezentowanych utworów – "Kiedy inni muszą..." – stanowił hołd dla Wojtka Bellona, a zarazem zapowiedź następnego zespołu.

Wolnej Grupy Bukowiny. Pewnie złośliwi powiedzą, że tendencyjnie dzielę ten koncert na Bukowinę i resztę, ale według mnie to WGB wyznaczyła ramy i standardy w całym tym ciasnym światku piosenki studenckiej. Występ rozpoczął się tradycyjnie – "Majstrem Biedą". Dźwięk mocno niedomagał, co pokrzywdziło nieco Wojtka Jarocińskiego, ale w późniejszej części koncertu wszystko było już w porządku. Usłyszeliśmy pełen "harcerski" kanon, "Balladę o Cześku Piekarzu" a w ramach odpoczynku od muzycznych zabytków – "Słonecznik". Widzowie na pożegnanie "Sielanką o domu" zareagowali największymi oklaskami tego wieczoru.

Kolejna grupa – EKT Gdynia – podtrzymała magiczną atmosferę, epatując ze sceny humorem i dynamiką. Duet Jana Wydry i Irka Wójcickiego wypadł niesamowicie, zarówno podczas śpiewania, jak i wymieniania się ciętymi ripostami. Muzycznie trudno im cokolwiek zarzucić, obyło się bez niespodzianek, zaprezentowali znane i lubiane utwory. Po nich scenę zajął mocno spóźniony Robert Kasprzycki, który w mojej opinii dał bardzo słaby koncert, wyratowany nieco opowieścią o country i próbami interakcji z publicznością. Zaśpiewał zdecydowanie za dużo nowszych utworów ("Vis a vis", "Światopogląd"), które nie dorównują już medialnością "Niebu do wynajęcia".

Ostatnie zespoły to Bez Jacka i Słodki Całus od Buby. Ich wykonawcy występowali zarówno osobno, jak i razem – prezentując swój najnowszy wspólny projekt. Senność na oczach zaczęła już mocno przeszkadzać w odbiorze muzyki, i o ile Zbyszek Stefański zagrzał widownię do boju, o tyle Mariusz Kamper (ze SCoB) nieco ją uśpił. I nie, nie przyczepiam się tu do dziesięciominutowej wersji "Raz do roku", po prostu mollowe klimaty nie lubią się z późnymi porami dnia. Trochę zawiodłem się na akustyce, partie grane na flecie poprzecznym przez Horacego Chrząstkę były słabo słyszalne. Także Słodki Całus nie miał właściwego nagłośnienia i gubił początkowo w natłoku dźwięków gitarowe intra i solówki. Wspólne koncertowanie wypadło genialnie, właśnie tego "brakowało" bezjackowym utworom. Dołożenie perkusji, gitary elektrycznej i mandoliny tchnęło w te smutne klimaty zupełnie nową głębię.

Po zakończeniu głównej części festiwalowej przybieżeliśmy do klubu Łykend. Występowało tam Małżeństwo z rozsądku (jeszcze do dziś kołata mi się w głowie bisowany wielokrotnie "Już czas") oraz Słodki Całus od Buby (którego klubowy koncert wypadł według mnie o wiele lepiej od właściwego). Scena opustoszała, ludzie powoli zaczęli się wykruszać. Gdy usłyszeliśmy z głośników "Już piąta... może sen przyjdzie" zorientowaliśmy się, że zastało nas rano i pora uciekać :-).

piątek, 7 maja 2010

Ponidzie wiosenne, Ponidzie leniwe

Majowy weekend minął mi pod znakiem wyjazdu na Ponidzie, ojczyznę Wolnej Grupy Bukowiny. Dla geograficznie niezorientowanych – to taki skrawek ziemi pomiędzy Kielcami a Krakowem, rozciągnięty wokół Buska–Zdroju, Wiślicy i Pińczowa. Magiczne miejsce, w którym wiosna co roku wybucha feerią kolorów, połączenie mroków średniowiecza z przyrodniczymi osobliwościami. Tak właśnie wyobrażałbym sobie polskie Shire.

No, ale do rzeczy :-). Dziś we Wrocławiu koncertuje WGB, chciałbym więc rozpracować jedną z najbardziej znanych piosenek tej grupy – Nutę z Ponidzia. Być może uda się Wam dzięki temu łyknąć trochę bellonowskiego klimatu w zaciszu własnych domów...

Do posłuchania

Tekst i jedyne słuszne chwyty

Nuta z Ponidzia
(sł. i muz. Wojciech Bellon)

a F E a F E

Polami, polami, po miedzach, po miedzach1 a F G C7+
Po błocku skisłym2, w mgłę i wiatr d7 G C7+
Nie za szybko, kroki drobiąc h7 E7

Idzie wiosna3, idzie nam a G6 F7+ G
Idzie wiosna, idzie nam a G e E a F E (a F E)

Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną
Przykryła błota bury błam4
Pachnie ziemia ciałem młodym

Póki wiosna, póki trwa
Póki wiosna, póki trwa

Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste
Zbarwniały łąki niczym kram5
Będzie odpust pod Wiślicą6

Póki wiosna, póki trwa
Póki wiosna, póki trwa

Ponidzie wiosenne, Ponidzie leniwe
Prężysz się, jak do słońca kot
Rozciągnięte na tych polach h7 E7
Lichych lasach7, pstrych łozinach8 h7 E7
Skałkach słońcem rozognionych9 h7 E7
Nidą w łąkach roziskrzoną h7 E7

Na Ponidziu wiosna trwa
Na Ponidziu wiosna trwa
Na Ponidziu...

Przypisy

1. Tradycje rolnicze na Ponidziu sięgają tysięcy lat, każdy skrawek ziemi jest tam zajęty pod uprawy. Niektóre rezerwaty stanowią wręcz wysepki pomiędzy zaoranymi pasami gleb. Szlaki turystyczne prowadzą najczęściej miedzami i wiejskimi drogami.
2. W tym roku miałem wątpliwą przyjemność zasmakowania turystyki w nadnidziańskim błocku :-). Ludzie osiedlali się w tych stronach nie bez powodu – chcieli wykorzystać szalenie żyzne gleby, czarnoziemy gęste i tłuste jak masło. W rezultacie idąc miedzą podczas deszczu można zapomnieć, że buty odzyskają kiedyś swój kolor.
3. Wiosna na Ponidziu to temat–rzeka. Tutejsza przyroda jest pod wieloma względami niezwykła, co potwierdza liczba rezerwatów florystycznych. Małe zadrzewienie powoduje, że niższe piętra roślinności mają sporo do powiedzenia.
4. Błam to podobno termin zaciągnięty z kaletnictwa, oznaczający zszyte ze sobą kawałki skóry.
5. Łąki na Ponidziu definitywnie mają czym barwnieć. Zazwyczaj pierwiosnki, miłki i mlecze przeplatają zieleń traw żółtymi kwiatami.
6. Wiślica to prastare miasto, dawna stolica plemienia Wiślan. To właśnie tu miał się odbyć chrzest pogańskiego księcia, na długo przed 966 rokiem.
7. Długa obecność człowieka nad Nidą spowodowała ogromne ubytki w zalesieniu, skupiska drzew są tu wręcz rarytasem ;-).
8. Łozina to gatunek wierzby.
9. Mowa tu o skałach zbudowanych z gipsu krystalicznego. Gips ten, widziany pod odpowiednim kątem, odbija promienie słońca, zupełnie jak metaliczna powierzchnia. Warto wspomnieć o tym, że Ponidzie jest mocno eksploatowanym gipsowym zagłębiem. Budując w Polsce dom pewnie nieświadomie umieszczacie w nim cząstkę krainy Bellona :).