Na początek posłuchajcie oryginału:
A teraz pora na przekład. Zdaję sobie sprawę, że tłumaczenie jest dalekie od oryginału i że odchodzi nieco od koncepcji samego Nohavicy. Ale inaczej się nie da, pozostaje mieć nadzieję, że wyłapałem wszelkie niuanse i ukryte znaczenia. Miłego śpiewania!
Jaromír Nohavica, Cudowna zima, wolne tłumaczenie
Za śnieżką śnieżka
z obłoków pada,
chwilkę poczeka
i wnet się topi.
W starym fotelu
siedzi pan Lada,
na płótnie kreśli
białe widoki.
Cudowna zima
za oknem trwa,
za serce chwyta
zimowy szał.
Cudowna zima,
dzieci na saniach,
mkniemy przed ołtarz
przywitać Pana.
Bim bam bim bam
bim bam bim bam
bim bam bim.
To mokre, białe świństwo wpada mi za szyję,
już czwarty miesiąc z rzędu ciągle mamy chryję.
Wciąż smaruję plecy, chowam się w stos pierzyn,
a gdy się obudzę - znowu, kurwa, śnieży.
Dzieci mają zmarzłe kości,
sankami jeżdżą już bez radości.
Marznę jak pies, trwa siarczysty mróz,
w baku pływa lód, nie odpala wóz,
kolumny aut suną krok za krokiem,
bo drogowcy, jak z każdym rokiem
są zaskoczeni całkowicie,
że śnieg im zasypał ulice.
Intercity utknął w drodze do Poznania,
kiedy ktoś zamarzł bez ogrzewania.
A policjanci? Mieli dość tej imprezy,
odstawili Polonezy
Cudowna zima...
Bim bam bim bam...
Zakopianka w bezruchu, trąbią z każdej strony,
bo turyści z Krakowa
mają letnie opony.
W Pcimiu przy pierwszej chałupie
sadzili już ziemniaki,
a teraz są w ... (wiecie gdzie, dzieciaki).
Na TVP1 Studio Śnieg,
Kret siedzi na saniach,
a w Warszawie dramat, jak na Sybirze.
Trzy centymetry śniegu, na Pałacu cztery, bo wyżej.
Gdzieś w oddali błyszczy zaśnieżona Ślęża,
mówię sobie: Praojcze Lechu, ale z ciebie siermięga!
Gdybyś zaszedł jeszcze te parę kilometrów dalej!
Ganiałbym tu w kąpielówkach w ciepłym, letnim kraju.
A tak - człowiek się boi pójść do Tesco na zakupy!
Bo na tych równych dachach leżą śniegu kupy.
Do tego wszystkiego zamarzł mi nos i lica.
W radiu śpiewa prowokator - Nohavica.
Cudowna zima...
Bim bam bim bam...